niedziela, 7 października 2012

Bar Nam Sajgon

Pomimo mnóstwa czasu spędzonego na Chmielnej i w okolicznych chińczykach, do Nam Sajgon trafiłem dopiero ostatnio. Winą obarczam bliskość Toan Pho, mojego faworyta wśród szybkiego orientu. Motywacją do odwiedzenia Bar Nam stała się towarzyszka czwartkowego lunchu, zatwardziała mięso-sceptyczka, chętna sprawdzić ofertę wegańską/wegetariańską.

Kto bywał na Stadionie, zanim ten był najdroższym i najbardziej okratowanym w Europie, pamięta Bar Nam jako konieczny przystanek, odrobinę prawdziwej kuchni wietnamskiej. Na Brackiej zmianie uległa forma, ale nie treść: nadal Bar oferuje szeroką gamę zup Pho, owoców morza oraz ryżowych naleśników. Wybór ułatwia graficzna karta, z dużymi zdjęciami, które pokazują jak danie (naprawdę) wygląda.

Na pierwszy ogień poszły sajgonki. Pokrojone i podsmażone (czyli podane w sposób wietnamski), były pełne krewetkowo-wieprzowego farszu. Pomimo tego, że były dość tłuste, bardzo dobrze komponowały się z sosem i surówką. Główną atrakcją stał się dla mnie Banh xeo, fuzja kuchni francuskiej i indochińskiej. Naleśnik był gruby, ale delikatny w smaku, pełny farszu z krewetek i kiełków sojowych. Podany z sosem rybnym (nước mắm), był jednym z ciekawszych azjatyckich doznań, choć dosyć monotonnym.

Co do kuchni wege, oddaje głos Gwieździe tego posta, Klaudii:

Nie wiem dlaczego – może to mój wrodzony brak ciekawości (albo równie silnie wrodzone lenistwo) – ale zawsze trzymałam się jednego, ulubionego „chińczyka”. To samo tyczy się samego wyboru jedzenia – zawsze zamawiałam to samo, znając na pamięć skład i smak potrawy. Nie ryzykując zbyt wiele (oraz nie mając zbyt wielkiego wyboru), podczas odwiedzin w Barze postawiłam na sprawdzony smak, czyli ryż z tofu i warzywami. Wielkim zaskoczeniem była obecność świeżych, sezonowych warzyw. Niestety, tak miłym zaskoczeniem nie było już tofu, które było dobre, ale przeciętne. Najgorszą częścią była surówka z przesadną zawartością soku z cytryny. Wszystko to podane w ogromnej ilości, niemożliwej do zjedzenia przez jednego wegetarianina.

Bar Nam Sajgon jest miejscem dobrym na szybki lunch z przyjaciółmi. Umiarkowane ceny, luźna atmosfera i specjały kuchni wietnamskiej sprawiają, że będziemy wracać. Z drugiej strony, nie ma tu nic nadzwyczajnego i dlatego wciąż traktuję to miejsce jako "chińczyka", a nie restaurację.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz