piątek, 29 marca 2013

Cafe Tygrys

Tygrys przyczaił się w miejscu bardzo bliskim mojemu sercu - w pierwszej bramie po prawej, idąc Chmielną od Nowego Świata. Kiedyś mieszkałem o dwa kroki stąd, dlatego wycieczka należała do retrospektywnych. Nasuwa się pytanie: czy przechodząc codziennie obok Tygrysa, wpadałbym do środka?

Szczerze, jako zapatrzony w wołowine mięsożerca, raczej nie codziennie, ale z pewnością lokal trafiłby na listę dobrych miejsc na spotkanie z przyjaciółmi. Przyjemne wnętrze i niezobowiązujący klimat, kryją drzwi rodem z porno lat '80. W środku kuchnia wegetariańska o raczej wąskim, fastfoodowym przekroju i kawy na mleku sojowym.

Hamburger dobry, jak na pozbawiony mięsa, jednak bardzo standardowy - zwykle w restauracjach wege byłem zachwycony pomysłowością, a tu trzymają się klasyki. Tosty z humusem przypadły do gustu kapryśnemu Kotu - t(e/o)st zdany.



Enigmatyczne wejście.

Plakatowa ściana.

Dzikie tygrysy.

Tost z humusem.

Wegeburger.

Kotye.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz